I znów to samo. Człowiek "spoza", przypadkowy odkrywca przedstawia dowody zbliżającej się zagłady. I znów mamy grupę "ekspertów", której zadaniem jest umieranie w jak najbardziej heroiczny sposób, co odwrócić ma uwagę od faktu, że to zbawiciel powinien był swe życie poświęcić. Hollywood spreparowało program ustalający sekwencję zdarzeń w przypadku katastrofy i zmienia się jedynie sceneria: kometa, ochłodzenie klimatu, zatrzymanie jądra ziemi. Film ma kilka ciekawy pomysłów (jak choćby "atak" zdychających ptaków) i niezłą obsadę. Z drugiej strony technicznie film ma spore wady, zwłaszcza jeśli chodzi o montaż dźwięku i efekty dźwiękowe (scena z Golden Bridge jest tragiczna).
W sumie "Jądro" okazuje się kolejną katastrofalną rozrywką, która nie ma nic do zaoferowania. To chyba należy uznać za zaletę, bo przy ponad dwóch godzinach film nie jest ani na tyle głupi ani na tyle nudny, żeby zirytować. Ot rozrywka jakich wiele, do obejrzenia i zapomnienia.